poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 4 - ''Już czas''

Mężczyźni podnieśli go i zanieśli nad rzekę.Położyli go na liściu Lili.Położyliśmy kwiaty i nasze wspólne zdjęcie włożyli w nie,a obok jego roześmianego.To było takie ciężkie patrzeć na to,że ukochana osoba odchodzi i już jej więcej nie zobaczysz.Wypchnęli liść.Popłynął.Zaczęliśmy śpiewać jego ulubioną pieśń.Po skończeniu pieśni wróciliśmy do wioski.Ogłoszono żałobę.Na placu była ceremonia pomszczenia.Nie miałam siły na niej być więc wróciłam do domu.Zaczęłam się pakować na drogę.Musze pomścić ojca.Znajdę tą jaskinie.
-Co ty robisz?-do pokoju weszła mama.
-Pakuje się
-Gdzie ty chcesz teraz iść?
-Do kryształowej jaskini.
-Ona może nie istnieć.
-Nie ważne.Znajde ją-pozostałam nie wzruszona.
-Nie poradzisz sobie sama.
-Tata we mnie wierzy,to ja w siebie też.
-Jesteś już dorosła.Ale martwię się o ciebie.
-Mamo dam sobie radę.Teraz chce się spakować.
-Zrobisz co chcesz.-mama wyszła.
-Nie dasz rady-do pokoju wszedł David.
-Ale z czym?
-Nie poprowadzisz stada.Oddaj kryształ.
-Nie.Dostałam go od taty.A stada nie będę prowadzić.
-Taka jest tradycja że kryształ dziedziczy ta osoba co ma prowadzić stado.A tak w ogóle co ty robisz?
-Pakuje się.
-Gdzie jedziesz?
-Coś znaleźć.
-To oddaj kryształ bo go zgubisz.
-Nie!Nie jestem dzieckiem!-trochę uniosłam głos.
-Jesteś ta przemiana nic nie znaczy!Zachowujesz się jak dziecko!-on też prawie krzyknął.
-Ale to ja dostałam kryształ!
-Tata zrobił wieli błąd.On zrobił to z przymusu.
-Wyjdź stąd!-wyszedł i to szybko.Co to miało znaczyć?Z przymusu?Spakowałam się do końca i chciałam iść spać.Jeszcze zapisałam pamietnik.
''Drogi pamiętniku''

''Dzisiejszy dzień miał być najlepszy.Dzisiaj miałam stać się częścią stada.A zamiast tego mój ojciec przekazał mi władze.Czemu?David był następcą.Co oznaczają moje oczy.Powinny być brązowe,a nie niebieskie.Wyróżniam się.Nie chce.Już ich nienawidzę.David jest wściekły.Też bym była na jego miejscu,ale nie jestem.
Zamierzam wyruszyć do kryształowej jaskini,może tam dowiem się czegoś o sobie o tych białych wilkach i o krysztale.''
Schowałam go do plecaka i położyłam się spać. 
Gd y wstałam poszłam do kuchni,ale nikogo tam nie było.Mama pewnie poszła pod Magic Ow pod nasze święte drzewo.Na nim zostawało wyryte data śmierci ważnej osoby.Rodzina zmarłej osoby nawet takiej jakiej nie było wyryte na drzewie kładło kwiaty na każdym bukiecie było napisane imię zmarłej osoby.Wzięłam plecak na plecy i poszłam do kuchni.Wzięłam moje ulubione pianki i trochę kanapek.Napisałam kartkę dla mamy.

Wyszłam z domu.Jeszcze udałam się do Sary.Oznajmiłam jej,a ona była zdziwiona.Powiedziała,że jestem szalona i że by poszła ze mną ale nie może.Urodził jej się braciszek.Szybko od niej poszłam.Szłam powolnym krokiem rozglądając się.To nie było łatwe zostawić miejsce w którym się wychowałam.W końcu stanęłam przed bramą.Obróciłam się do tyłu i dosłownie zobaczyłam siebie biegającą z Sarą i innymi.Uroniłam jedną łzę,która spadła na ziemię.Rósł tam nierozkwitnięty kwiat.Gdy ona na niego spadła kwiat rozkwitł.Zerwałam go i włożyłam do małej kieszonki  w plecaku.
-Już czas-powiedziałam do siebie i przekroczyłam bramę. Wioska jest położona na górze więc musiałam z niej zejść.Gdy zeszłam spojrzałam jeszcze raz w górę i się obróciłam i poszłam.Szłam przez pole,przemieniłam się w wilka trochę było ciężko ale się udało.Zaczęłam biec.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz