niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 3-''Słońce przed burzą''

-Wszystko poszło znakomicie.-wtrąciła się szamanka.
-Trochę mi słabo-powiedziałam i zaczęłam się chwiać.
-Usiądź-zaprowadziły mnie do stołu,gdzie już czekał posiłek.
-Czas na ucztę!-krzyknął tata i usiadł obok mnie.-Jestem z ciebie dumy-zwrócił się do mnie.Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
Wszyscy się dobrze bawili.Tańczyli śpiewali i jedli.W naszej wiosce zaoponowało szczęście,każdy był dla drugiego miły,pomocny.Ale nagle usłyszeliśmy wycie.Wszystko ucichło.Jeszcze raz ten dźwięk.
-Koło obronne!-krzyknął tata-kobiety i dzieci do środka.Przemiana już,już!-krzyczał tata.
Wszyscy zaczęli się przemieniać.Mężczyźni zrobili koło wokół nas.Wszyscy byli przygotowani.Zapanowała cisza.
-Czekać na znak-ostanie wycie i było widać wilki.One nie były podobne do nas,ani trochę.Ich sierść była biała,coś podobna do mojej,ale poszarpana.Widać było rany na skórze,albo w ogóle brak jej.Te wilki całkiem różniły się od nas,nie tylko sierścią.Ogromnie łapy i zęby wystające ze szczęki oznaczały,że były to wilki łowcy.
-Śnieżne wilki-wszyscy zawarczeli,pierwszy raz widziałam taki widok.
-Tata-podeszłam do niego
-Idź do środka!-warknął
-Ale...
-Już!-cofnęłam się.Wiem,że tata chce nas bronić,ale przecież mogę pomóc.
Wilki podeszły bliżej.Krok,po kroku zbliżały się do nas.
-Czego tu chcecie macie swoje miejsce!-zawarczał tata.
-Przyszliśmy po wybrankę.Nasza królową jej oczekuje.-powiedział ten największy.
-Nie dostaniecie jej!-teraz to tata był wściekły.Ale o jaką wybrankę chodzi.
-Oj Peter,Peter nie jesteś już taki żwawy,jak kiedyś
-To się jeszcze okaże!-tata rzucił się na niego.W tej chwili zaczęła się walka.Matki przytuliły bardziej dzieci.
-Mamo-podbiegłam do mamy,która odparła atak jednego z lewej strony.
-Uważaj!-Obie nachyliłyśmy się ,biały przeskoczył nad nami.
Walka trwała kilka minut.Śnieżne wilki wygrywały.Jeden wywiódł mojego ojca na czubek góry.Tata już był słaby,bardzo słaby.No cóż jest coraz starszy i nie codziennie toczy takie walki.Nie stałam bezczynnie.Pobiegłam w tamtą stronę.Już byłam blisko,gdy nagle jakiś wyskoczył mi na drogę.Nie zatrzymując się biegłam dalej.Przeskoczyłam go.Już byłam na samej górze.Patrze tata pada na ziemię.
-Tato!!-podbiegłam do niego.Przeciwnik stał i się przyglądał.
-Elion.Uciekaj.-ledwo żył.
-Nie,tym razem nie.-moje oczy zalśniły,widziałam to w jego oczach,tylko blask.
-To ty pójdziesz z nami,albo twój tata do końca zginie-myślał,że mnie zastraszy.
-Nie mam zamiaru.
-Twój tatulek już nie żyje,nie miał szans wygrać z nami.
-Nieeeeeeeeee!!!!!!-krzyczałam tak głośno,że ziemia zaczęła się ruszać.Było widać fale dźwięku.Wilk wyleciał w powietrze i uderzył w drzewo.
Dopiero wtedy przestałam krzyczeć.Nie obchodzili mnie już oni.
-Tato!Słyszysz mnie?!Powiedz coś.!Tato proszę!
Podbiegła do mnie mama.
-Peter!
-Mamo pomóż.-mama usiadła obok mnie.Zebrali się wszyscy.
-Elion,dziecko-wyszeptał tata-Weź mój kryształ-zdjęłam tacie z szyi.-noś go dumnie.Teraz ty go odziedziczysz.
-A ja?-odezwał się Peter.
-Będziesz jej pomagał w rządzeniu.
-Ja nie dam rady.Tato.
-Dasz rade wieże w ciebie-jego głos coraz bardziej słabł.
-Alice opiekuj się nimi.Wieże,że godnie mnie zastąpią.
-Tato nie mów tak.
-Mój czas się skończył.

-Nie,prosze nie odchodź.Kocham cię tak bardzo.Nie poradze sobie sama-płakał coraz bardziej.Po moich łzach zostawały czerwone kanaliki.To nie były łzy bólu,tylko złości.
-Dasz rade....wierze w ciebie...-zamknął oczy.
-Tato!Tato,obudź się,otwórz oczy.
-Elion,już go nie ma-mama mnie przytuliła.Płakałam i to bardzo,jakby ktoś zabrał mi połowę serca,a ta druga została sama.Stado zaczęło wyć,na cześć moje ojca,za jego poświęcenie.Założyłam na szyje kryształ.Zabłysnął niebieskim światłem.Wstałam.
-Nie zawiode cię ojcze.Pomszczę cię.Zobaczysz będziesz ze mnie dumny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz