poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 9 -''Hej jestem...''

#Oczami Nani#
Jezu nogi mi odpadają,jeszcze tak długiej drogi nie przeszłam,chodzę po górach,ale to jest coś innego i jak pomyślę o tym powietrzu to szybciej idę,a teraz na samą myśl szukania jej nie chce mi się.
A więc tak jestem Nani Crow i...niby zostałam wybrana do sprowadzenia jakiejś wybranki,super życie nie?Nie dość,że jestem niska i strasznie chuda to jeszcze wybrana.Jeszcze coś o moim wyglądzie to mam brązowe oczy jak większość wilków,ale moje są inne,chyba każdy tak myśli o swoich i ja też.Jak widać jestem strasznie rozgadana,zrzędliwa,nieopanowana,i nie myślę o przyszłości,bynajmniej tak twierdzą moi bliscy.Jak mama dowiedziała się że przefarbowałam włosy
Mogłabym wymieniać i wymieniać.A tak wracają do rzeczywistości to zmierzam przed siebie i tyle wiem,idę na południe bo zdążyłam się tego dowiedzieć zanim opuściłam dom.Ahhh to leśne powietrze mnie dobija.Zawsze było to górskie i tylko takie,do lasu szłam tylko jak zabrakło drewna,albo była dziura w schowku.
Idąc przed siebie mijałam parę osób zbierających mech,albo jeżyny.Ale to co zauważyłam później zbiło mnie z nóg.
Już spory kawałek za lasem który znałam ciągnął się kolejny,dziki można w nim spotkać różne rzeczy i różne wilki.Nagle usłyszałam jakieś kroki,więc zwolniłam i schowałam się z drzewo,postać wilka przybrałam dość szybko w razie zagrożenia.Kroki zbliżały się a mój oddech przyśpieszał,jeszcze nigdy tak na poważnie nie walczyłam,tylko uczyli nas obrony.Nagle ucichło.
-Ale szczypie-usłyszałam,był to głos dziewczyny,młodej dziewczyny,wciągnęłam powietrze nosem i poczułam zapach czegoś obcego,to był inny niż wszystkich wilków.Chcąc wychylić się lekko nadepnęłam na gałąź a ta strzeliła.Szlak.
-Ktoś tu jest?-w jej głosie było słychać nie pokój i strach.Nie odzywałam się nawet starałam się tak głośno nie oddychać.Znowu usłyszałam kroki.
-Halo,jesteś tam?-no teraz już muszę wyjść,wychyliłam się lekko zza drzewa i ujrzałam nie wysoką szatynkę.
-Hej,kim jesteś-zapytała ciepłym głosem,więc przemieniłam w człowieka,dziewczyna stanęła jak wryta.
to mało mnie z domu nie wygoniła.Krzyczała:jesteś potomkinią najstarszych plemion mieszkających w górach,a ty farbujesz się na pomarańczowo.Jak to wygląda,masz się uczyć a nie.
-Hej jestem Nani-podałam jej rękę-przepraszam że cię wystraszyłam,ale to ty wystraszyłaś mnie-dziewczyna się uśmiechnęła.
-Ja jestem Meg,długo już wędrujesz?
-No trochę-usiadłam na pniu-strasznie nogi mnie bolą.
-Nie ciebie jedyną-zaśmiała się,w jej oczach zauważyłam błysk,czy to możliwe...to ona?Ale ja jej miałam nie znaleźć i wrócić do domu z nadzieją że nie będę musiała jej szukać,a tu proszę zjawia się jak gdyby nigdy nic.
-Skąd idziesz?-zapytałam szybko,muszę wiedzieć.
-Z gór Ow-czyli to prawda,góry Ow to miejsce przyjścia na świat Osi,o boże to ona to...to wybranka,ciekawe czy wie.Dziewczyna przeczesała włosy ręką,a ja ujrzałam znamię półksiężyca,od razu przypomniały mi się malunki w księdze.
-Masz je od dziecka?-złapałam za jej nadgarstek.
-Tak,ale to zwykłe znamię-właśnie,że nie to wszystko wyjaśnia''Pół księżyc to znak od królowej'' czyli od Osi.
-Spójrz mi w oczy-zajrzałam w ich głębie,nie miały końca,i było widać ten blask,ten niebieski blask .
-Coś nie tak?-zapytała po chwili.
-Nie wszystko w porządku,gdzie idziesz?
-Tylko się nie śmiej do kryształowej jaskini
-Co?Ale po co?-kolejna legenda o jaskini którą zamieszkuje stary mistrz z uczniami .
-Bo muszę.
-A może pójdziesz ze mną?
-A gdzie idziesz?-dziewczyna spojrzała na mnie.
-Ymmm do domu.
-Nie dzięki ja jednak pójdę swoją drogą.-Megan już szykowała się odejścia.
-Czekaj-podeszłam do niej-idę z tobą.
-Extra-dziewczyna mnie przytuliła i ruszyłyśmy dalej.
#Oczami Megan#
Nani wydaje się miłą dziewczyną i nie śmiała się z tego że idę to kryształowej jaskimi.To jest moja jedyna szansa żeby dowiedzieć się czegoś o białych wilkach.Teraz przynajmniej nie będę sama i mogę z nią porozmawiać na każdy temat.Wiele rzeczy już wiem.Ale..
-Nani?Wiesz gdzie mieszka jakaś Maki?
-Nie,a co?
-Bo w lesie spotkałam starszą kobietę,ona zaprowadziła mnie do swojej haty,ja chciałam tylko kawałek bandarzu na opatrzenie rany.Staruszka zabrała mi kryształ,wtedy wybuchł jakiś dym pokazał się wilk a ona dała mi następny i kazała mi iść do Maki-to ostatnie zdanie powiedziałam bardzo szybko.
-Czekaj powoli.Jak kryształ?
-Jeden mam na szyi ten fioletowy,później znalazłam niebieski a ona dała mi zielony-pokolei pokazywałam kryształ.I znowu jak trzymałam kryształ moje znamię zaświeciło.
-Co zrobiłaś?-Nani złapała mnie za nadgarstek,patrząc na znamię.
-No właśnie nic.Już tak miałam wcześniej i do tego te rośliny,deszcz i moje imię z kropel wody,które się poruszały.Ten lekki wiatr i płonąca ręka.-dziewczyna zrobiła duże oczy.
-Powiedz mi po kolei co się wydarzyło-usiadłyśmy na ziemi a ja zaczęłam opowieść od momentu wyruszenia z domu.

............................
Przepraszam ale zawaliłam ten rozdział.Następnym razem się bardzo,bardzo postaram.Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia za tydzień.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 8 -''Nowa moc''

Robiło się już ciemno a ja dalej szłam przez las,ale jest jeden plus już widzę zarys gór.
-No na dzisiaj starczy wrażeń,czas na odpoczynek -powiedziałam do siebie i podeszłam do pierwszego lepszego drzewa .Zarzuciłam torbę na jedną z gałęzi i próbowałam wejść,lecz nie było to mi dane bo usłyszałem warknięcie.Przybliżyłam się bardziej i wpatrywałam się w mrok.Na początku nic nie było widać ale później coś rozbłysło .
-Kto tu jest ?-zlękłam się -Haloo!
Usłyszałam kolejne warknięcie i postać wilka wyłoniła się z mroku .Miał ostro zarysowane pysk i wystające zęby .Zrobił krok w przód w moją stronę .A ja ani drgnęłam,zapomniałam nawet o przemianie o sile.Stałam jak kołek przy tym drzewie.Meg zrób coś ,rusz dupsko,przecież się nie boisz,stawiała czoło białemu wilkowi a teraz nic.
Wilk nadal szedł w moją stronę,strach wziął górę nad rozumem i zaczęłam krzyczeć.Co ty zrobiłaś !
Ale podziałało,wilk się wycofał niestety tak jakby sprowadziła deszcz no pięknie.Jesteś genialna Meg.I co ja teraz zrobię?Mam spać pod gołym niebem gdy leje i to mocno.Zerwałam wielkiego liścia i wlazłam z nim na drzewo .Rozłożyłam na gałęzi nad sobą .Przeżyje.
Szłam przez ciemny las rozglądając się dookoła,ale niczego nie widziałam .W pewnym momencie potknęła się o jakiś korzeń,leciałam na ziemię i nagle ujrzałam jakąś zakapturzoną osobę trzymającą za moje ramiona.Był to jakiś chłopak bo z kaptura wystawały ciemne włosy.Wpatrywał się we mnie tymi jasnymi oczami .Lecz po chwili postawił mnie prosto i zniknął .Otrzepałam się i przejrzał dookoła , z oddali świeciły się lekko błękitne oczy ,a on opierał  się o drzewo .Miał ręce skrzyżowane na piersi .Jego wzrok był przenikliwy czułam się jakby wiedział co myślę,czytał w mojej pamięci.Po chwili pokręcił głową i spojrzał w dół.
-Witaj Meg-skąd on zna moje imię.
Obudziłam się i od razu poczułam bój kręgosłupa i szyi.Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam że mogę już iść dalej.Zrzuciłam torbę ma ziemię i zeskoczyłam .Robiąc krok do przodu i poczułam coś mokrego pod nogami.Cofnełam się i ujrzałam moje imię ułożone z kropel wody,ja akurat weszłam w M .Kucnęłam machając ręką centymetr nad ziemią i zauważyłam że krople przesuwają się w tą stronę w która ręką .Powoli podnosiła rękę do góry a krople zawisły w powietrzu .Przejechałam dłonią w prawo a woda rozprysła prosto na mnie.
-Fajnie -powiedziałam sama do siebie i trzepnęłam rękoma.
Teraz woda.
Schylając się po torbę dostrzegłam coś błyszczącego w liściach,a dokładniej to był kolejny kryształ.Ten miał kolor niebieski.Schowałam go do kieszeni i ruszył dalej.
Przypomniał mi się mój sen.Ten chłopak,nie przypominam sobie żebym go kiedyś widziała,ale wydaje się znajomy.I skąd zna on moje imię ?Od zawsze mam dziwne sny,na przykład że siedzę w wodzie,albo widzę wielki ogień.A ten sen był wyjątkowy.Z moich myśli wyrwało mnie burczenie w brzuchu.Teraz mi brakuje domowych obiadków mamy i żartowania z tatą.Wyciągając z torby bułkę zacięłam się tym kryształem .Szlak,pieknie,już po raz drugi .Ahhhh.
-Szczypie -zassałam palec,ale krew nie przestawała lecieć.
-Coś się stało panienko ?-zza krzaka wyłoniła się pewna staruszka.
-O z nieba mi Pani spada.Potrzebuję kawałek bandaża.
-Coś by się znalazło,ale musisz pójść ze mną.-nie mam innego wyjścia jak jej zaufać.Kobieta mieszkała w starej,sypiącej się chatce,była typowa dla wcześniejszych czasów.Staruszka wyniosła mi bandaż.
-Dziękuję bardzo-już chciałam zawinąć sobie rękę gdy kobieta złapała mnie za nadgarstek.
-Gdzie ją sobie przecięłaś ?-wpatrywała się w ranę.
-O ten kryształ -druga ręka wyjęłam przedmiot.
-Chodź-pociągnęła mnie do chatki.Na ziemi postawiła dwie miski.Do jednej skruszyła kawałek kryształu,a do drugiej wycisnęła krople mojej krwi,na co syknęłam.Usiadła na podłodze,a ja zrobiłam to samo.Wypowiedziała jakieś niezrozumiałe słowa i wsypała drobiny.Buchnęło niebieskim dymem,który później zmienił się w czerwony ogień.
-Niesamowite.-zrobiłam wielkie oczy.Na sam koniec z dymu umorzyła się postać wilka,wilka mojego taty.Staruszka skrzywiła głowę w bok.
-Jesteś dobrze chroniona.Lepiej to wykorzystaj.A teraz idź,nie chcę mieć kłopotów.-Wręcz wypchała mnie z domu,na koniec rzuciła kolejnym kryształem,który był w kolorze zielonym.
-Zajdź do Maki,od niej się wszystkiego dowiesz.-dodała i zatrzasnęła drzwi.Boże co ja zrobiłam?Zabandażowałam sobie rękę i włożyłam dwa kryształy do torby.Trzeba iść dalej,tylko gdzie i do tego jestem głoda a została mi ostatnia kanapka.Wyciągnęłam ją z torby,przy okazji wyrzucając zielony kryształ na ziemię.Zrobił kółko i wskazał w lewo,morze tam mam iść.Zaczęłam jeść kanapkę robiąc kolejne kroki.Nagle poczułam chłód,zimny wiatr rozwiał moje włosy.Przed oczami pośród drzew coś mi przęmknęło,coś czarnego.Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam osobe w kapturze,zamrugałam i już jej nie było.

***
Przeszłam już chyba połowę lasu,nogi mi odpadają i w dodatku ta kostka,jak źle stanę to szczypie.Drzewa się ciągną i ciągną i końca nie widać.Nic xiekawego do jedzenia nie widziałam,nawet jagód,jerzyn.Dobrze,że co jakiś czas płynie strumyk.Przy większym zatrzymałam się na chwilę.Przysiadłam sobie na brzegu i zaczęłam rysować ptaka,który usiadł na gałęzi.Gdy byłam już w połowie,zwierze odleciał.
-Nie!-zachnęłam ręką i po chwili ptak upadł na brzeg.Zostawiłam rysunek i podbiegłam do niego,złapałam w ręce.Maluszek był cały mokry.
-Przepraszam-zaczęłam dmuchać w niego.Na włosach poczułam lekki wiatr,lekko muskał ptaszka,aż w końcu odleciał.-Łał.
Wróciłam do katrtek i na następnej stronie naszkicowałam to co się stało.Mokrego ptaka na brzegu,i lekki wiatr.A jakby tak...?Wskoczyłam do wody,sięgała mi do bioder.Zamoczyłam ręce,nabierając w nie wody i wyrzuciłam w powietrze.Wysunęłam rękę nad głowę zatrzymując pojedyncze krople.Przekręciłam lekko ręką skupiając się najbardziej jak potrafiłam,ułorzyłamwilką kroplę,urzywając drugiej ręki wydłużyłam ją nadając kształt półksiężyca.

.................
Hej,dziękuję wszystkim za gwiazdki :)
Bardzo się cieszę,że komuś podoba się moja praca.
Jak myślicie co to za chłopak w śnie Meg?
Jaką nową moc odkryła?

Rozdział 7 -''Nowa wyprawa''

Szłam dalej i dalej i dalej przed siebie.Moja noga już chyba nie krwawiłam bo kawałek materiał nie był czerwony.W końcu znalazłam się blisko leziora,od razu rozebrałam się za krzakami wskoczyłam do wody.Pięknie oderwałam kawałek sukienki do kompieli,tak że połowa szła na skos.Więc nie ubierałam jej,zostawię lepiej na takie nieprzewidziane okazję.Wchodząc do wody poczułam dreszcz ogarniający moje ciało,woda była zimna,ale jakoś muszę wytrzymać.Czując się czysto i świeżo wyszłam z wody obwijając się małym ręcznikiem,króry wzięłam z domu.Osuszona ubrałam swoje ubrania i zabrałam się za pranie.Ciężko było wyczyścić spodnie,ale jakoś poszło.Mokre ubrania wywiesiłam na gałęzi.Słońce świeciło i było dosyć ciepło więc mam nadzieję,że to wyschnie.Usiadłam na ziemi i otworzyłam swoją torbę.Nie miałam w niej wiele.Kanapki,kryształ,tą krzywą sukienkę,mały notes i grafit.Nic więcej nie potrzebowałam.Wyjęłam ten fioletowy kryształ i podniosłam go pod słońcem.Od razu na ziemi pojawiły się kolorowe plamy.Nagle poczułam
mnóstwo enegii w sobie,taka fala pozytywu.Wzięłam głeboki wdech.Moje znamię na ręce zrobiło się fioletowe,nie wiedziałam,że tak można.Odłożyłam kryształ na trawę i spojrzałam na nadgarstek.Znowu zrobił się taki jak przedtem.Wstałam z ziemi i zaczęłam szukać trawy.Chciałam zrobić sznurek.Tata mnie kiedyś tego nauczył.Znalazłam długą trawę,zamoczyłam ją w wodzie i zwijałam w palcach,znowu zamoczyłam i zaczęłam kręcić.Gdy było już dobrze zwinięte podeszłam do drzewa i posmarowałam lekko żywicą.Zostawiłam na słońcu i po chwili było już gotowe.Obwinęłam kryształ parę razy i zawiązałam na szyi.
#Oczami Zayna#
Właśnie skończyła się lekcja z mistrzem, tym razem było dosyć spokojnie,z wyjątkiem tego że Louis podpalił lampion,który oświetla salę,a Niall zdmuchnął Artu naszego mistrza.Ale tak jest zawsze,nie ma dnia żebyśmy czegoś nie zepsuli.
Znalazłem się tutaj przez mistrza,byłem mały jakim cudem znalazłem się w górach nie wiem,nie pamiętam nic z dzieciństwa tylko to jak pierwszy raz stanąłem na tej sali,wtedy miałem chyba 4 lata.Gdy miałem 17 mogłem wybrać się w wędrówkę na kilka dni by poobcować z naturą i nauczyć się spokoju,harmonii i szanować to co stworzyła Osi.
Dalej poznałem chłopaków i się zaczęło,a raczej zaczęły problemy mistrza.To były najlepsze czasy.Od dziecka mam znamię słońca na nadgarstku Artu mówi że niby przez to zostałem porzucony.
No i to tyle o mnie nie jest to jakaś barwna historia ale pełna śmiechu
-Zayn,proszę Cię do mnie -wstałem z podłogi i skierowałem się do mistrza
-Słucham -rzadko mnie wzywa do siebie więc to jakaś gruba sprawa
-Zayn już jesteś doświadczonym wilkiem,wiesz jak panować nad mocą,niełatwo Cię wyprowadzić z równowagi...Dostałem wiadomość że podobno nadszedł czas wybranki.Wyruszysz więc w swoją ostatnią podróż znajdziesz ją i przyprowadzisz do groty.
-Dobrze zrozumiałem -wiedziałem że kiedyś to nastąpi ale nie tak szybko to była tylko legenda o tej wybrance.Podszedłem do chłopaków.
-Co jest Zayn ?-zapytał Liam
-Mistrz wysłał mnie bym odnalazł wybranke i przeprowadził ją tutaj
-To prawda o tej wybrance? -no tak dla Nialla była to trochę podkolorowana opowieść .
-Tak i właśnie idę jej szukać,ciekawe gdzie mam zacząć te góry ciągną się daleko,daleko i jeszcze dalej.-to będzie chyba najgorsza wyprawa w moim życiu -Dobra ja idę się przygotować i ruszam -opuściłem ich i wszedłem do mojego pokoju .Nie biorę prawie nic,tylko taką podręczną pomoc w razie napadu .Przypiąłem ją sobie w pasie i ostatni raz spojrzałem w stronę pokoju
-Trzymajcie się ,mój pokój ma być w tym samy stanie -ostatnie słowa
-Nie obiecujemy -uśmiechnąłem się do siebie i opuściłem jaskinie.
Tylko zostaje jedno ale,jak ona wygląda,gdzie ją znajdę i czy będzie chciała iść z obcym kolesiem w góry do jaskini,to nie brzmi fajnie .
#Oczami Nani#
-Ale gdzie ja mam jej szukać ?-mam znaleźć wybranke bez żadnych informacji -mamo!-uniosłam głos .
-Tyle lat uczyłam cię o tej historii wykorzystaj tą wiedzę i ruszaj .
Fajnie niby zostałam wybrana do pomocy dla wybranki ale praktycznie nic o niej nie wiem.Ma coś wspólnego z kolorem niebieskim i znamię księżyca i tylko tyle .Całe moje życie mam rozwalone tymi naukami,tłumaczeniem przepowiedni i rozmowy o tej wybrance,no ludzie to było wiele lat temu i nie wiadomo czy to do końca prawda.Ja na przykład nie mam żadnych zdolności,oprócz tego że posiadam doskonały słuch i szybko biegam ale to ma każdy kto jest wilkiem,nic nowego.
Jak nie znajdę to trudno,więc ruszam szukać kogoś kto może nawet nie istnieje,tak to jest życie Nani Crow
.......
Już nie długo zacznie się coś dziać :)

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 6 -''Co jest?!''


Gdy wstałam rano w pokoju nie było nikogo,na brzegu łóżka leżały jakieś ubrania,przez zasłony przebijało słońce i było słychać śpiew ptaków.Po pościeleniu łóżka przejrzałam te ubrania.Koszulka była w jasnym kolorze,a spodnie były strasznie żółte.Rozejrzałam się po domku i znalazłam łazienkę.Przebierając zauważyłam że koszulka jest na mnie za duża,a spodnie za krótkie.No trudno,moje są trochę brudne.Wytrzymam do póki nie znajdę jakiegoś strumyka.Złożyłam swoje ubrania i włożyłam je do torby.Nagle usłyszałam straszne głośne burczenie w brzuchu.Nic dziwnego jadłam w domu i jedną bułkę w lesie.Zabrałam swoją torbę i zmierzyłam w kierunku kuchni.Na stole leżał talerz z jajecznicą.Jak ja ją uwielbiam,w domu zawsze tata robił najlepszą.Tak bardzo za nim tęsknię.Usiadłam do stołu i od razu zabrałam się do jedzenia.Chyba w 2 minuty na talerzu nie było niczego.Wzięłam talerz w ręce i umyłam w małym zlewie.Jestem jak to mówił mój brat czyściochem.Zawsze mam posprzątane w pokoju,w domu.Po jedzeniu myje naczynia,nawek kiedyś sprzątnęłam u Davida pamiętam jego minę jak wszedł do pokoju.Później przez miesiąc nie mógł niczego znaleźć i ciągle się pytał gdzie mu to schowałam.David był dla mnie taką sobą która pokazywała jak żyć.Zawsze odkrywałam z nim nowe kryjówki i skarby.Te nasze znaleziska to były przeważnie metalowe kółka,albo kawałek rogu jelenia.Do tej pory mam na szyi medalion.Znaleźliśmy w lesie przy drzewie kły wilka.Ja wzięłam jeden a David drugi.Wyciągnęłam spod koszulki naszyjnik i ścisnęłam go w ręce.David jest moim bratem i najlepszym przyjacielem,nie wiem jak bym sobie poradziła bez niego.Włożyłam naszyjnik s powrotem za koszulkę i podeszłam do stołu.Zauważyłam przyszykowane kanapki i kartkę obok.Włożony był w niej fioletowy kryształ,za to na kartce było napisane:
''Zrobiłam ci kanapki i śniadanie mam nadzieję,że ci smakowało.Ubrania możesz zatrzymać,ten kryształ kazała ci przekazać mama.Przyniesie ci szczęście''
W pokoju widziałam pióro z atramentem,więc wróciłam po nie i odpisałam z drugiej strony:
''Bardzo dziękuję za gościnę,dziękuję za ubrania i jedzenie.Kryształ na pewno mi się przyda.Wrócę jak załatwię swoje sprawy.''
Położyłam kartkę na stole,kryształ schowałam do torby,zarzuciłam ją na ramię i wyszłam na ganek.Od razu poczułam zapach sosen,zapach lasu.Westchnęłam głęboko i ruszyłam.Spory kawałek za tą chatką weszłam na wielkie drzewo by rozejrzeć się gdzie dokładnie jestem.Zauważyłam jezioro za lasem,pamiętam tata mi kiedyś opowiadał jak z kolegami teraz przywódcami innych stad kąpali się w nim.Tata na pierwszej randce zabrał tam mamę i wyłożył całe jezioro kwiatami.To takie słodkie.
Schodząc z tego wielkiego drzewa zahaczyłam nogą o gałąź.Poczułam tylko szczypanie.Będąc na ziemi zauważyłam rozciętą skórę przy kostce i spływającą czerwoną ciepłą ciecz .
-Cholera!-strasznie szczypie,a krew nie przestaje lecieć,nawet nie wzięłam z domu apteczki .Usiadłam pod drzewem i wyjęłam z torby koszulę którą wzięłam do kąpieli,oberwałam kawałek dołu i chciałam zawinąć nogę ale nagle zaczęły się robić czerwone plany wokół kostki.Dotknęła je rękami i poczułam niesamowite pieczenia
-Sss-syknęłam z bólu.Moje ręce zaczęły się robić czerwone ,przeraziłam się co się ze mną dzieje,nagle poczułam ciepło w rękach i zauważyłam malutki ogień na środku ręki. Przypatrywałam się przez chwilę gdy zrozumiałam że mam ogień na ręce !!!
Potrząsnęłam szybko nią ale to nie pomogło jeszcze bardziej się zapaliła.Moje żyły zrobiły się mocno czerwone i było widać każdą po kolei .






Zaczęłam panikować.Położyłam rękę na ziemi,przykryłam liśćmi,machałam ręką ale nic nie działało moja dłoń nadal płonęła.
-Meg,uspokój się,pamiętaj spokój jest najważniejszy,nie możesz panikować bo tak daleko nie zajdziesz.-wzięłam  głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze z płuc.Zamknęłam oczy i zrobiłam to jeszcze raz.Kiedyś powiedział mi tata,że denerwowanie się tylko szkodzi,rozum się blokuje i pozwala normalnie funkcjonować.Zawsze stosowałam się do rad ojca,i za każdym razem wychodziło mi to.Mój tata był mądrym człowiekiem,właśnie był,tak bardzo bym chciała powiedzieć,że jest.Poczułam pieczenie na policzku,uroniona łza wyparowała i zostawiła czerwony kanalik pod okiem.Otworzyłam oczy i dotknęłam ręką policzka.Poczułam lekkie zagłębienie,które po chwili zniknęło.Dopiero teraz zauważyłam,że moja ręka nie płonie,czyli to działo.
Owinęłam nogę kawałkiem materiału i wstałam z ziemi.W miejscy gdzie siedziałam było widać wypaloną trawę,borze co ja zrobiłam.Przejechałam ręką po ziemi i po chwili trawa zaczęła odrastać.
Ja chyba wariuje,co się ze mną dzieje,Nigdy tak nie był.To wszystko zaczęło się od przemiany i śmierci ojca.Najpierw te fale dźwiękowe,później ten kwiat z łzy,i rosnący na drzewie po dotknięciu ręką.Teraz czerwone plamy na nodze,paląca się ręka,kanalik po łzie i ta wypalona trawa,która później odrosła.
Co się dzieje?!?!


...........................................
Jak ciekawy
Już zaczęły pokazywać się pierwsze zdolności Megan,co zrobi dalej?
Zapraszam

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 5 -'' Kawałek prawdy ''

Dobiegłam do lasu,przy drzewie leżała  wielka gałąź,uznałam że to dobre miejsce na odpoczynek .Przemieniłam się w człowieka,za każdym razem idzie łatwiej.Tylko trzeba się skupić.Usiadłam i wyjęłam kanapkę.
Byłam strasznie głodna przed wyjściem nic nie zjadłam. Oparłam się jedną ręką o gałąź  i po chwili zobaczyłam że wyrastają liście,szybko podniosłam ją.
Co się dzieje?Coś jest ze mną nie tak.
Byłam strasznie zdziwiona.
Dokończyłam jedzenie i ruszyłam dalej.

 



Robiło się już ciemno,a ja nie miałam gdzie przenocować .Szłam jeszcze kawałek,nagle  zobaczyłam jakąś chatkę.Podeszłam do niej i zapukałam.Może tam będę mogła zostać .Otworzyłam mi jakąś kobieta
-Dzień dobry mogę wejść??-zapytałam nieśmiało.
-Pewnie dziecko wchodź -ustąpiła mi miejsce,weszłam do środka.
Drewniana chatka piękne urządzona.Ciepło,przytulnie,mały kominek rozświetlał pokój. Na ścianach wisiały zioła,a w samym

środku leżał niedźwiedź.Wielka skóra wypełniała prawie cały pokój.
-Napijesz się czegoś?-zapytała kobieta i pokazała ręką na krzesło,ocknęłam się i usiadłam.
-Tak,chętnie
-Co ciebie tutaj sprowadza?-zapytała gdy wróciła do pokoju i postawiła mi kubek.Napiłam się.Miało smak jakiś ziółek,podchodziło pod miętę.
-Dziękuje.
-Więc?-zajęła miejsce obok na fotelu obitym skórą.
-Szukam kryształowej jaskini
-Yyyy.
-Coś się stało?-wydawała się być wystraszona
-Nic,tylko kryształowa jaskinia nie istnieje.
-Istnieje i ja to udowdnie.Słyszałam że mieszka tam pewien mistrz z uczniami.A ja muszę się dowiedzieć gdzie są białe wilki.
-Białe wilki?!Dziecko czy ty się dobrze czujesz?
-Tak.Musze się zemścić.Zabili mi ojca.
-Przykro mi,ale to wyprawa nie dla ciebie.Oni cię zabiją przy pierwszej lepszej okazji.
-Ja zrobie swoje.
-Jeszcze jedno pytanie długo masz to znamię na nadgarstku?
-Od urodzenia-kobieta dziwnie ma mnie spojrzała
-Robi się ciemno ,może zostaniesz?
-A mogę?


-Oczywiście mam jedno wolne łóżko.Klary!-krzyknęła-chodzić tu!
Z pokoju wyszła nie za wysoka,szczupła blondynka.Kobieta poprosiła ją żeby pokazała mi pokój.Podążyłam za nią.
***
Klary wydawała się być bardzo miła.Opowiadała jak tu się znalazły,jakie historię przeżyły,mówiąc historię o mieszkaniu w wiosce wspomniała o jakiejś wybrance.
-Czekaj -przestałam jej-co to za wybrania ?
-Ja coś o tym powiedziałam ?
-Tak.Powiedziałaś że świętowaliście w wiosce z powodu nadejścia wybranki i napadły was białe wilki.O co chodzi z tą wybranką?
-Nie znasz tej historii?-spojrzała na mnie ze zdziwieniem
-U nas nikt nie mówił o tej historii
-To dziwne.
-Powiesz mi dokładnie ,proszę to jedyna szansa żeby się dowiedzieć prawdy.
Dziewczyna wyjrzała w stronę drzwi
-No dobra nie pamiętam jej dokładnie bo byłam mała kiedy ją słyszałam .


"Kiedyś w górach panowała prorokini Osi.Wszędzie panował spokój,harmonia w przyrodzie,brak kłótni i wojem między stadami.Wszędzie panowało dobro.Miała ona dwie córki Noni i Doni,prorokini uczyła je rozmawiać ze zwierzętami,chronić przyrodę , i magii.Czystej białej magii,która pomagała.Noni była ulubioną córką Osi,matka zawsze zabierała ją na wędrówki i uczyła więcej,wiedziała że Noni będzie idealną następczynią.Doni zawsze była ta gorsza,ta słabsza i ta odepchnięta.Po kilku latach miała dosyć krycia się w cieniu siostry i zdradziła rodzinę.Przekształcała zaklęcia i wywary.Stawała się coraz silniejsza,odważniejsza,pewna siebie i zarozumiała.Chciała mieć cała moc dla siebie,więc stoczyła pojedynek z siostrą.Biedna Noni nie umiała utrzymać przemocy.Najpierw siostra wyssała z niej energię a później użyła na niej nowe zaklęcie za pomocą zmarłych dusz.Noni nie miała szansy na przeżycie.Osi załamała się i zabrała połowę mocy Doni.Wygnawszy i przeklęcie dziewczyny zaszyła się w jaskini,cierpiała z samotności i rozpaczała.Wypowiadając ostatnie słowa zapowiedziała przyjście wybranki,która posiądzie moc większą od niej samej i uratuje świat lub go na zawsze zgubi.Będzie to córka księżyca i słońca.

Po śmierci prorokini na świecie zapadła ciemność i głucha cisza.Zwierzęta uciekły i skryły się w jaskiniach gór Salom.Doni przeklęta ukryła się w podziemiach,gdzie współpracowała z duchami zmarłych.''

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 4 - ''Już czas''

Mężczyźni podnieśli go i zanieśli nad rzekę.Położyli go na liściu Lili.Położyliśmy kwiaty i nasze wspólne zdjęcie włożyli w nie,a obok jego roześmianego.To było takie ciężkie patrzeć na to,że ukochana osoba odchodzi i już jej więcej nie zobaczysz.Wypchnęli liść.Popłynął.Zaczęliśmy śpiewać jego ulubioną pieśń.Po skończeniu pieśni wróciliśmy do wioski.Ogłoszono żałobę.Na placu była ceremonia pomszczenia.Nie miałam siły na niej być więc wróciłam do domu.Zaczęłam się pakować na drogę.Musze pomścić ojca.Znajdę tą jaskinie.
-Co ty robisz?-do pokoju weszła mama.
-Pakuje się
-Gdzie ty chcesz teraz iść?
-Do kryształowej jaskini.
-Ona może nie istnieć.
-Nie ważne.Znajde ją-pozostałam nie wzruszona.
-Nie poradzisz sobie sama.
-Tata we mnie wierzy,to ja w siebie też.
-Jesteś już dorosła.Ale martwię się o ciebie.
-Mamo dam sobie radę.Teraz chce się spakować.
-Zrobisz co chcesz.-mama wyszła.
-Nie dasz rady-do pokoju wszedł David.
-Ale z czym?
-Nie poprowadzisz stada.Oddaj kryształ.
-Nie.Dostałam go od taty.A stada nie będę prowadzić.
-Taka jest tradycja że kryształ dziedziczy ta osoba co ma prowadzić stado.A tak w ogóle co ty robisz?
-Pakuje się.
-Gdzie jedziesz?
-Coś znaleźć.
-To oddaj kryształ bo go zgubisz.
-Nie!Nie jestem dzieckiem!-trochę uniosłam głos.
-Jesteś ta przemiana nic nie znaczy!Zachowujesz się jak dziecko!-on też prawie krzyknął.
-Ale to ja dostałam kryształ!
-Tata zrobił wieli błąd.On zrobił to z przymusu.
-Wyjdź stąd!-wyszedł i to szybko.Co to miało znaczyć?Z przymusu?Spakowałam się do końca i chciałam iść spać.Jeszcze zapisałam pamietnik.
''Drogi pamiętniku''

''Dzisiejszy dzień miał być najlepszy.Dzisiaj miałam stać się częścią stada.A zamiast tego mój ojciec przekazał mi władze.Czemu?David był następcą.Co oznaczają moje oczy.Powinny być brązowe,a nie niebieskie.Wyróżniam się.Nie chce.Już ich nienawidzę.David jest wściekły.Też bym była na jego miejscu,ale nie jestem.
Zamierzam wyruszyć do kryształowej jaskini,może tam dowiem się czegoś o sobie o tych białych wilkach i o krysztale.''
Schowałam go do plecaka i położyłam się spać. 
Gd y wstałam poszłam do kuchni,ale nikogo tam nie było.Mama pewnie poszła pod Magic Ow pod nasze święte drzewo.Na nim zostawało wyryte data śmierci ważnej osoby.Rodzina zmarłej osoby nawet takiej jakiej nie było wyryte na drzewie kładło kwiaty na każdym bukiecie było napisane imię zmarłej osoby.Wzięłam plecak na plecy i poszłam do kuchni.Wzięłam moje ulubione pianki i trochę kanapek.Napisałam kartkę dla mamy.

Wyszłam z domu.Jeszcze udałam się do Sary.Oznajmiłam jej,a ona była zdziwiona.Powiedziała,że jestem szalona i że by poszła ze mną ale nie może.Urodził jej się braciszek.Szybko od niej poszłam.Szłam powolnym krokiem rozglądając się.To nie było łatwe zostawić miejsce w którym się wychowałam.W końcu stanęłam przed bramą.Obróciłam się do tyłu i dosłownie zobaczyłam siebie biegającą z Sarą i innymi.Uroniłam jedną łzę,która spadła na ziemię.Rósł tam nierozkwitnięty kwiat.Gdy ona na niego spadła kwiat rozkwitł.Zerwałam go i włożyłam do małej kieszonki  w plecaku.
-Już czas-powiedziałam do siebie i przekroczyłam bramę. Wioska jest położona na górze więc musiałam z niej zejść.Gdy zeszłam spojrzałam jeszcze raz w górę i się obróciłam i poszłam.Szłam przez pole,przemieniłam się w wilka trochę było ciężko ale się udało.Zaczęłam biec.



niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 3-''Słońce przed burzą''

-Wszystko poszło znakomicie.-wtrąciła się szamanka.
-Trochę mi słabo-powiedziałam i zaczęłam się chwiać.
-Usiądź-zaprowadziły mnie do stołu,gdzie już czekał posiłek.
-Czas na ucztę!-krzyknął tata i usiadł obok mnie.-Jestem z ciebie dumy-zwrócił się do mnie.Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
Wszyscy się dobrze bawili.Tańczyli śpiewali i jedli.W naszej wiosce zaoponowało szczęście,każdy był dla drugiego miły,pomocny.Ale nagle usłyszeliśmy wycie.Wszystko ucichło.Jeszcze raz ten dźwięk.
-Koło obronne!-krzyknął tata-kobiety i dzieci do środka.Przemiana już,już!-krzyczał tata.
Wszyscy zaczęli się przemieniać.Mężczyźni zrobili koło wokół nas.Wszyscy byli przygotowani.Zapanowała cisza.
-Czekać na znak-ostanie wycie i było widać wilki.One nie były podobne do nas,ani trochę.Ich sierść była biała,coś podobna do mojej,ale poszarpana.Widać było rany na skórze,albo w ogóle brak jej.Te wilki całkiem różniły się od nas,nie tylko sierścią.Ogromnie łapy i zęby wystające ze szczęki oznaczały,że były to wilki łowcy.
-Śnieżne wilki-wszyscy zawarczeli,pierwszy raz widziałam taki widok.
-Tata-podeszłam do niego
-Idź do środka!-warknął
-Ale...
-Już!-cofnęłam się.Wiem,że tata chce nas bronić,ale przecież mogę pomóc.
Wilki podeszły bliżej.Krok,po kroku zbliżały się do nas.
-Czego tu chcecie macie swoje miejsce!-zawarczał tata.
-Przyszliśmy po wybrankę.Nasza królową jej oczekuje.-powiedział ten największy.
-Nie dostaniecie jej!-teraz to tata był wściekły.Ale o jaką wybrankę chodzi.
-Oj Peter,Peter nie jesteś już taki żwawy,jak kiedyś
-To się jeszcze okaże!-tata rzucił się na niego.W tej chwili zaczęła się walka.Matki przytuliły bardziej dzieci.
-Mamo-podbiegłam do mamy,która odparła atak jednego z lewej strony.
-Uważaj!-Obie nachyliłyśmy się ,biały przeskoczył nad nami.
Walka trwała kilka minut.Śnieżne wilki wygrywały.Jeden wywiódł mojego ojca na czubek góry.Tata już był słaby,bardzo słaby.No cóż jest coraz starszy i nie codziennie toczy takie walki.Nie stałam bezczynnie.Pobiegłam w tamtą stronę.Już byłam blisko,gdy nagle jakiś wyskoczył mi na drogę.Nie zatrzymując się biegłam dalej.Przeskoczyłam go.Już byłam na samej górze.Patrze tata pada na ziemię.
-Tato!!-podbiegłam do niego.Przeciwnik stał i się przyglądał.
-Elion.Uciekaj.-ledwo żył.
-Nie,tym razem nie.-moje oczy zalśniły,widziałam to w jego oczach,tylko blask.
-To ty pójdziesz z nami,albo twój tata do końca zginie-myślał,że mnie zastraszy.
-Nie mam zamiaru.
-Twój tatulek już nie żyje,nie miał szans wygrać z nami.
-Nieeeeeeeeee!!!!!!-krzyczałam tak głośno,że ziemia zaczęła się ruszać.Było widać fale dźwięku.Wilk wyleciał w powietrze i uderzył w drzewo.
Dopiero wtedy przestałam krzyczeć.Nie obchodzili mnie już oni.
-Tato!Słyszysz mnie?!Powiedz coś.!Tato proszę!
Podbiegła do mnie mama.
-Peter!
-Mamo pomóż.-mama usiadła obok mnie.Zebrali się wszyscy.
-Elion,dziecko-wyszeptał tata-Weź mój kryształ-zdjęłam tacie z szyi.-noś go dumnie.Teraz ty go odziedziczysz.
-A ja?-odezwał się Peter.
-Będziesz jej pomagał w rządzeniu.
-Ja nie dam rady.Tato.
-Dasz rade wieże w ciebie-jego głos coraz bardziej słabł.
-Alice opiekuj się nimi.Wieże,że godnie mnie zastąpią.
-Tato nie mów tak.
-Mój czas się skończył.

-Nie,prosze nie odchodź.Kocham cię tak bardzo.Nie poradze sobie sama-płakał coraz bardziej.Po moich łzach zostawały czerwone kanaliki.To nie były łzy bólu,tylko złości.
-Dasz rade....wierze w ciebie...-zamknął oczy.
-Tato!Tato,obudź się,otwórz oczy.
-Elion,już go nie ma-mama mnie przytuliła.Płakałam i to bardzo,jakby ktoś zabrał mi połowę serca,a ta druga została sama.Stado zaczęło wyć,na cześć moje ojca,za jego poświęcenie.Założyłam na szyje kryształ.Zabłysnął niebieskim światłem.Wstałam.
-Nie zawiode cię ojcze.Pomszczę cię.Zobaczysz będziesz ze mnie dumny.